Krótki zwięzły i na temat komentarz wydaje się być że naprawdę film jest bardzo dobry choć mało wiadomości odnośnie tego filmu a ocenę ma naprawdę dobrą...

A o co chodzi z tym Baldwinem? I resztą? Serio pytam

Jak to o co, kiedyś klasa A, dziś zatrudniają ich w klasie B co może "lekko" zniechęcić widza do oglądania filmów z nimi, patrz na przykład na Cage'a :)

Zgadzam się, film moim zdaniem genialny i szkoda, że tak o nim cicho...

Nie przesadzasz z tą 10-tką? Sądzę że poruszyła cię raczej tematyka niż film jako całość Nic genialnego w nim nie było - owszem poprawnie zagrany ale bez przesady 10 to świętość aby ot tak oceniać takie przeciętne filmy jak ten na 10

Nie przesadzam. Co do tematyki - poruszyła mnie, ale nie aż tak bardzo jak w innych filmach. Jednak sam pomysł na fabułę, dobór aktorów, sposób gry szczególnie głównego bohatera, niektóre sceny i kwestie były dla mnie perełkami, które rzadko udaje się znaleźć w filmach ery netflixa. Więc tak - film poruszył mnie "jako całość" i daję zasłużoną 10- tkę :) a poza tym każdy ma swoją świętość ;)

Gdyby ten film zasługiwał na 10 to zabrakłoby skali dla filmów które są o kilka klas lepszych od tego filmu

wg ciebie, dodajmy.

Ok według mnie Ale jak w takim razie można postawić na tej samej półce ten film z filmem Green Book który ocenił-eś/aś także na 10? A choćby samą grą aktorską taki Green Book zjada ten film na śniadanie

Można. To dwa różne filmy, które wg mnie zasługują na najwyższą ocenę, ale z zupełnie różnych powodów. Green Book jest doskonałym filmem, opowiada prawdziwą historię, został porządnie zrealizowany, miły dla oka, gra aktorska - nie mam nic do zarzucenia, ciekawie opowiedziany, fajna mieszanka humoru na poziomie i dramaturgii. Dużo plusów, ale są też minusy. Jest to typowy film stworzony pod Oscary, a więc porusza z grubsza tylko jeden problem - segregację rasową. I to tylko z jednej perspektywy. Jest świetnym filmem, ale jest płaski, jednowymiarowy, nie skłania do dłuższej refleksji. Ma prosty przekaz, strona medialna robi swoją robotę, zdobył Oscara, cel osiągnięty - finito. Film Nieposłuszni z kolei nie ma takiej medialnej otoczki, nie został stworzony, by zdobywać wielkie nagrody. I chwała mu za to!! Bo nareszcie mamy coś innego, zaskoczenie, coś czego się nie spodziewamy. Jeśli chodzi o stronę aktorską to nie zgodzę się, że jest słaby. Aktorzy zostali bardzo dobrze dobrani do swoich ról i wywiązali się poprawnie ze swoich zadań, a jeśli chodzi o Esteveza to uważam, że jego gra była doskonała do tej roli. Mały Oscar z mojej strony. Film niebanalny i, w odróżnieniu od Green Booka, wielowymiarowy! Jej! Porusza wiele problemów w jednym filmie i to w taki sposób, że do tej pory się nad nimi zastanawiam i nie mogę się zdecydować po której stronie się opowiedzieć.
Także podsumowując - jeśli chcesz prostej historii, prostych rozwiązań, miłej narracji, wartkiej akcji, błyskotliwych dialogów, po prostu prostszego kina - Green Book jest super, spełni wszystkie oczekiwania. Jeśli chcesz czegoś więcej, a nie zależy Ci aż tak bardzo na tym co zewnętrzne i interesuje Cię głębia filmu - polecam Nieposłusznych. Oba filmy bardzo mi się podobały ale z różnych powodów, oba stoją u mnie na jednej półce z oceną 10. A Nieposłuszni nawet nieco wyżej bo to do nich wracam jednak częściej.
I mam nadzieję, że to wyczerpie temat, bo swojego zdania nie zmienię.

Ale problem masz jakiś? Dziewczyna nie musi ci się z niczego tłumaczyć, a ty nie masz prawa jej mówić, który film zasługuje na 10 a który nie, to jej sprawa, podobał jej się, uważa, że jest równy z Greenbookiem no i git, będzie chciała to i Kac wawie da 10, jeśli rzeczywiście jej się akurat spodoba i uzna to za arcydzieło, tak jak ona nie ma w interesie narzucać tobie co jest fajne a co nie.